Dziś jest wlaśnie jeden z tych dni w którym nie mam zamiaru ” buchać ” entuzjazmem i zadowoleniem z życia za granicą…
Dzień w którym puszczam po kilka razy ” Nieznajomy ” TULIA i popłakuje wycierając po raz dziesiąty z rzędu blat w kuchni…i nawet widok za oknem mnie nie pociesza jak zazwyczaj.
Na telefonie wyświetla się powiadomienie, że ” Twój lot będzie o planowanym czasie ” a my z Laura siedzimy na kanapie przed telewizorem z miską owoców kaszląc która głośniej potrafi i z zatkanymi czerwonymi nosami…
Nie ma to jak urlop.
W takich chwilach myślę o tęsknocie…za rodzinnym domem. Bo tu nigdy tak naprawdę nie będę w domu a tam już NIGDY nie będzie jak dawniej.
Póznym wieczorem wspominam i uciekam w dawne beztroskie chwile. Gdzie nie trzeba było się umawiać tygodniami żeby porozmawiać z koleżankami o głupotach. O dzieciństwie w którym nikt nie miał telefonu a zawsze było wiadomo gdzie się mamy spotkać i że zawsze będzie Nas dużo…
Myślę o ciepłej nocy w parku gdzie było czuć przyjemny zapach koszonej trawy i rozmowach o „niczym” przy ktorych można było godzinami dłubać słonecznik…
O ognisku przy taniej kiełbasie z „Biedroki” i piwie za ostatnie dwa złote w kieszeni i tych wszystkich uśmiechniętych twarzach przyjaciół…
O tych wszystkich prostych chwilach które były takie bezcenne. Gdzie mając tak niewiele … można było tak prosto stworzyć miłą atmosferę i spędzić czas ” razem ” .
Lubię zamykać oczy i spacerować dawnymi znanymi ścieżkami…
Można uczyć się obcego języka, próbować zagranicznych potraw i poznawać wielu ludzi ale na dnie serca zawsze będziemy dziećmi i będzie w Nas „to” gdzie dorastaliśmy…
Ty Norwegio jesteś jak piękna kobieta której nie znam ale robisz na mnie wrażenie swoim wdziękami i kusisz tym co możesz mi zaoferować…a Ty Polsko jesteś jak moja pierwsza miłość. Jesteś skromna i piękna. Pachniesz wspomnieniami…Ty mnie znasz najlepiej i tylko przy Tobie mogę być naprawdę sobą ?
Brak komentarzy